piątek, 13 grudnia 2013

Siła nabywcza pieniądza a średni poziom cen

Chciałbym krótko przedstawić czym jest siła nabywcza pieniądza oraz wyjaśnić nieporozumienia z utożsamianiem jej ze średnim poziomem cen. Poza tym wtrącę też parę słów jaką rolę pełni pieniądz w klasycznym ujęciu.

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w omawianych przykładach dotyczących pieniądza, musi być on w pełni wymienialny na złoto, srebro bądź inny warty uwagi surowiec. W przeszłości pieniądzem były również tytoń, cukier, ryby czy też muszelki kauri. Ale w tym artykule nie będę skupiał się na historii pieniądza. W gospodarce opartej na pieniądzu fiducjarnym jak i w gospodarce opartej na standardzie złota pojęcia: średni poziom cen oraz siła nabywcza pieniądza mają to samo znaczenie. Sens przykładów w stosunku do tych pojęć pozostanie ten sam w obu typach gospodarki. Założenie o stu procentowej wymienialności na złoto zostało specjalnie wprowadzone, aby zaprezentowane przykłady miały sens merytoryczny. Poza tym musiałbym wprowadzać co jakiś czas jakieś wyjątki w regule związane z pieniądzem fiducjarnym. Zanim przejdę do siły nabywczej pieniądza, czym jest więc siła nabywcza dobra? Mówi ona nam, ile na rynku będziemy mogli kupić za jedną jednostkę dobra - innego dobra. Pokażę to na poniższym przykładzie.

Przypuśćmy, że na rynku barterowym siła nabywcza zegarka ABC wyniesie 1/20 konia, 990 sztuk gwoździ, bądź 6 kg ryb. Na podstawie tego systemu cen możemy z kolei powiedzieć, że siłą nabywczą 1 konia będzie 20 zegarków, 19800 sztuk gwoździ czy 120 kg ryb. Jak widać z tego przykładu, gospodarka barterowa jest mało wydajna. Dlatego na przestrzeni wielu wieków najlepszym surowcem na pieniądz okazało się złoto.

Pieniądz jest dobrem, który służy nam do ułatwienia transakcji. Jak każde inne dobro, również i on ma swoją siłę nabywczą na rynku. Ekonomia podażowa mówi, że jeśli chcemy coś kupić, najpierw musimy coś wytworzyć (wytworzone dobro musi mieć wartość użyteczną dla innych aby móc je sprzedać). Upraszczając, krawiec musi uszyć kurtkę, aby móc kupić buty od szewca. Gdyby się dogadali poza rynkiem pieniężnym, to wymieniliby się towarami bez pomocy pieniądza. Tak samo, jak pożyczamy pieniądze na zakup auta, to tak naprawdę pożyczamy auto. Pieniądz ułatwia jedynie spłatę pożyczonej rzeczy w czasie. W ten sposób ceteris paribus komuś saldo musi ubyć (na udzieloną pożyczkę) a komuś się zwiększyć (poprzez zakupione auto).

Rozszerzając powyższy przykład o pieniądz, załóżmy, że zegarek ABC jest wart 50 zł. Jeśli chcemy sprzedać zegarek ABC i na rynku możemy otrzymać za niego 50 zł, to jego cena nabywcza (cena nabywcza jednostki dobra = cena pieniężna) wynosi właśnie 50 zł. Jeśli koń jest warty 1/20 zegarka, to jego cena nabywcza będzie wynosić 1000 zł (20 zegarków musimy mieć jeśli chcemy kupić 1 konia, a więc 20 zegarków * wartość zegarka - 50 zł). W takim razie dochodząc do ostatecznej konkluzji, siła nabywcza jednej jednostki pieniężnej (1 zł) wynosi 1/50 zegarka ABC, 1/1000 konia czy niecałe 20 sztuk gwoździ. Jak widać siła nabywcza jednostki pieniężnej wyraża cenę pieniężną za jaką kupimy ilość danego dobra[1].

Teraz przejdę do pojęcia średniego poziomu cen. Jest ono odpowiednikiem średniej ceny wszystkich dóbr w gospodarce. Już w tym stwierdzeniu widać, że różni się od opisanej definicji siły nabywczej pieniądza. Jeśli cena 1 konia wzrośnie o 5% a 1 zegarka ABC spadnie o 2%, widać, że siła nabywcza jednostki pieniężnej w stosunku do konia spadnie (pierwszy przykład wydaje się zabawny, ale można powiedzieć, że możemy kupić o 5% mniej konia za tą samą jednostkę pieniądza, bądź posługując się urealnionym przykładem, mając odłożoną kwotę na 20 koni, będziemy mogli ich kupić już 19, po wzroście ceny o 5%). Siła nabywcza jednostki pieniądza w stosunku do zegarka wzrośnie. Dodatkowo można jeszcze zauważyć, że siła nabywcza 1 zegarka ABC w stosunku do 1/20 konia zmieni się o 7%. Jeśli w takim razie średni poziom cen dla tych dwóch dóbr wzrośnie, to nie możemy powiedzieć, że siła nabywcza jednostki pieniężnej zmaleje w stosunku do obu dóbr (koni i zegarków).

Gdy rośnie popyt na pieniądz (przy niezmienionej podaży), jego siła nabywcza rośnie i za jednostkę pieniądza można kupić więcej produktów, a gdy spada ceteris paribus, siła nabywcza maleje. Natomiast gdy dochodzi do zwiększania się podaży pieniądza fiducjarnego przez rząd, staje się go więcej w obiegu, a to z kolei poskutkuje wzrostem cen dóbr. Jeśli pieniądzem byłyby muszelki kauri, to wzrost ich podaży poprzez ich wyszukiwanie przez coraz większą liczbę ludzi spowodowałoby nadmiar podaży nad popytem. Siła nabywcza muszelek kauri spadnie, a ceny innych dóbr ceteris paribus zaczną rosnąć.

W gospodarce rządzonej przez pieniądz fiducjarny, jedni ludzie będą więcej tracić na inflacji a inni mniej. Wszystko zależy w jakiej odległości są od wpuszczanego pieniądza na rynek oraz jakie kupują dobra. Można by uznać, że średni poziom cen rośnie dla wszystkich tak samo, jednakże dla każdego człowieka czy gospodarstwa domowego siła nabywcza pieniądza w stosunku do innych dóbr zmienia się inaczej. Ja jakoś nie jestem przekonany w stosunku do określania średniego poziomu cen w całej gospodarce a następnie rzucaniem że wszyscy tracą tyle samo na inflacji. Dodam też, że ustalanie średniego poziomu ceny dla poszczególnych dóbr też nie jest o wiele lepszym rozwiązaniem. Ktoś przecież musi ustalić co w danym koszyku się znajdzie, ale czy dla innej osoby ten koszyk będzie miał wartość to już jest sprawa subiektywna. Każdy ma inną skalę wartości i kupuje inny zestaw dóbr. Lepszym odzwierciedleniem jest patrzenie na zmiany cen poszczególnych dóbr (chleba, mleka, samochodów). Wtedy każdy może zrewidować ile traci na procederze inflacyjnym na przestrzeni wybranych lat.

Najważniejsi ekonomiści reprezentujący szkołę klasyczną nie popełniali raczej tego błędu. Jak widać łatwo wtedy o błąd w rozumowaniu, że koszty z inflacji ponoszą wszyscy podobne. Po więcej informacji odsyłam do "Ekonomii wolnego rynku" Rothbarda. Aby nie być gołosłowny, można otworzyć wyszukiwarkę i poszukać o sile nabywczej pieniądza. Na pewno dużo stron będzie powtarzało ten błąd w definicji i wytłumaczeniu.

[1]Rothbard: Ekonomia wolnego rynku, tom 1; str.379-385

2 komentarze: