poniedziałek, 19 maja 2014

"Zasady ekonomii" - Carl Menger

Ciężko jest mi ocenić jedyną przetłumaczoną na język polski pozycję Mengera z tego względu, że była swoimi czasy przełomowa. Menger wraz z Jevons'em i Walras'em wyznaczyli nowy nurt subiektywno-marginalistyczny w nauce ekonomii, co ciekawe niezależnie od siebie. Mimo tej samej metody badawczej wszyscy trzej podążyli we własnym kierunku. Nastąpił więc podział na szkołę neoklasyczną - Jevons, austriacką - Menger oraz lozańską (matematyczną) - Walras. Jevons i Walras postanowili włączyć jeszcze matematykę do swoich prac, natomiast Menger wolał skupić się przy badaniach na metodzie logiczno-dedukcyjnej. Często znajduję, że Menger był przeciwnikiem stosowania matematyki w ekonomii, jednak tak naprawdę nie powiedział tego wprost. Przeciwnikiem stosowania jej na pewno był Mises, natomiast u Mengera można tego się jedynie domyślać. Na autora Zasad ekonomii duży wpływ miała szkoła historyczna, gdyż znajdujemy najwięcej odnośników do autorów właśnie tejże szkoły. Z drugiej strony książka Mengera zawiera jedynie podstawy szkoły austriackiej, a więc ważne jest zapoznanie się z innymi czołowymi przedstawicielami Austriaków. Jeśli chodzi o mnie, nie zajmuję się częścią matematyczną, jednak uważam, że rozsądnie zastosowana, może wciąż wiele ukazać w badaniach w ekonomii.

Wszystkim początkującym w ekonomii, a nawet zainteresowanych hobbistycznie zagadnieniami ekonomicznymi mógłbym polecić tą pozycję, ponieważ jak wspomniałem, nie ma w niej niemal żadnej matematyki, praktycznie żadnych wzorów, więc nie powinna na początek odstraszać, w przeciwieństwie do wspomnianych dwóch autorów biorących udział w "rewolucji" marginalistycznej. Na początek w książce jest ukazana nota biograficzna, szczególnie nastawiona na okres w życiu związany z badaniami nad ekonomią.

Następnie po krótkim wprowadzeniu Skousena, zaczyna się "część właściwa" Zasad ekonomii. Jednym z ciekawych stwierdzeń, które niebezpośrednio może ukazać, że nie trudno o niewłaściwe zastosowanie matematyki w ekonomii jest: "Poszerzenie ludzkich potrzeb jest nieograniczone, lecz każdy element zbioru jest skończony". Jak wspomniałem w książce autor nie przedstawia swojego stanowiska wobec matematyki. Mamy również tutaj wytłumaczone znaczenie dóbr pierwszego rzędu (konsumpcyjnych) oraz dóbr wyższych rzędów (służących do produkcji) jak i zależności między nimi. Menger dochodzi też do wniosku, że nie tylko ceny, ale i koszty (zarówno dóbr konsumpcyjnych jak i produkcyjnych) kształtują się poprzez subiektywne wartościowanie konsumentów od dóbr I rzędu aż po coraz wyższego rzędy. W produkcji ważną rolę odgrywają również dobra komplementarne, bez których produkcja stanęła by w miejscu.

Menger przedstawia również jakie są wady prowadzonych przez państwo rejestrów statystycznych. Oprócz tego w książce mamy rozróżnienie na dobra ekonomiczne (zapotrzebowanie na nie jest wyższe od dostępnej ilości) oraz dobra nieekonomiczne (zapotrzebowanie na nie jest niższe od dostępnej ilości). Natomiast dobra publiczne są zakwalifikowane przez Mengera do pośrednich między ekonomicznymi a nieekonomicznymi. Dalej zostaje przedstawiona różnica między wartością wymienną a użytkową, co może być dobrym wstępem do ostatniego rozdziału jakim jest krótka historia kształtowania się pieniądza. Ale jeszcze przed tym rozdziałem Menger odrywa w końcu wartość towaru od włożonej w niego pracy, towarzyszące większości przedstawicieli poprzedzającej szkoły klasycznej. Może się to wydawać banalne, ale trzeba pamiętać, że jest to przecież jedna z pierwszych pozycji łamiących myślenie klasyków. Nawiązując do nich, Menger dokonuje dodatkowo krytyki ekwiwalentności wymiany, rozdzielając ją na pojęcie w znaczeniu obiektywnym i subiektywnym. Subiektywna ekwiwalentność nie oznacza sumy zerowej podczas wymiany (wtedy, gdy nikt nie zyskuje ani nikt nie traci). Polega ona na tym, że do wymiany dochodzi wtedy, kiedy obie strony zyskują na niej. Gdyby przynajmniej jedna strona nie zyskała na wymianie, wtedy by do niej nie doszło (nie uwzględniając przymusu). Zostając przy wymianie, autor uważa, że ceny nie są najważniejszym jej elementem, ale "zaspokojenie potrzeb obu stronom transakcji". Jednym z problemów, jakie próbuje zbadać Menger, jest monopol. Według niego: "Monopolista zachowałby się nieodpowiednio, gdyby zamiast osiągnąć większy zysk poprzez zmniejszenie ilości sprzedaży, wprowadził do sprzedaży ilość większą". Zauważa również, że cena w gospodarce przy monopolistach i konkurujących przedsiębiorstwach ustala się w ten sam sposób (oczywiście nie mając na myśli, że ustali się na tym samym poziomie). Oprócz tego przedstawia wady działania monopoli, jako, że nie służą dobrze konsumentom.

Ostatnim rozdział traktuje o historii kształtowania się pieniądza. Jednym z pierwszych towarów pomocnych przy wymianie było bydło. Natomiast dawne ludy germańskie za "pieniądz" uznawały srebrne i gliniane naczynia. Bydło było w późniejszych czasach coraz większym utrudnieniem (gdy dochodziło do rozwoju cywilizacyjnego i bardziej osiadłego trybu życia), więc zaczęły odgrywać coraz większą wagę monety z kruszców takich jak srebro, złoto, miedź czy też żelazo. Mamy parę przykładów z różnych epok. Autor również przedstawia jak wyglądała sprawa w tej kwestii u Azteków. Na koniec są również przedstawione wady metali szlachetnych jako surowca na monety.

W książce mamy do czynienia z dużą ilością przykładów - wymyślonych sytuacji i wplecionych w nie struktur logicznych - co z czego wynika. Zapoznanie się z Zasadami ekonomii jest ważne i z historycznego punktu widzenia, ocena póki co wygląda tak a nie inaczej. Dodam też, że najczęściej przedstawiciele austriaccy bronili koncepcji wolnorynkowych i dzięki temu dziś funkcjonuje m.in. Instytut Misesa w Polsce.

środa, 16 kwietnia 2014

Scholastycy i nauka ekonomiczna: Jesús Huerta de Soto

Huerta de Soto w poniższym filmiku ukazuje korzenie myśli ekonomicznej, które miały pewien wpływ na kształt dzisiejszej myśli szkoły austriackiej, a także, że jest ona najwierniejszym kontynuatorem myśli hiszpańskich scholastyków.


Jeśli napisy nie działają polecam przejście do serwisu yt, aby móc je włączyć bez problemów.

niedziela, 2 lutego 2014

Ron Paul i Ben Bernanke [wideo]

Jak wygląda wiedza przewodniczącego FED-u, Bena Bernanke? Łatwo się przekonać m.in na poniższych filmikach. Można również zauważyć, że austriacka szkoła ekonomii miała duży wpływ na poglądy Rona Paul'a na temat teorii pieniądza i cykli koniunkturalnych. Również i dla mnie jest ona najbliższa.

---------------------------------------------------------------------------


Natomiast ostatni filmik pokazuje jaką wolność i niemalże pewną bezkarność posiada FED. Przewodniczącym nie zostaje się za kompetencje a najczęściej inne czynniki mają na to wpływ. Jeśli chcecie się dowiedzieć paru ciekawych rzeczy na ten temat, polecam obejrzeć parę filmów Davida Duke'a. Spokojnie można go znaleźć z napisami na youtube.



W dzisiejszych czasach każdy rozsądny powinien dowiedzieć się na temat alternatywnych sposobów oszczędzania nie ograniczając się jedynie do kont oszczędnościowych banków.

środa, 22 stycznia 2014

Böhm-Bawerk: Teoria procentu, roczne okręgi koncentryczne i metody okrężne

Eugen von Böhm-Bawerk był ekonomistą ze szkoły austriackiej. Jest uważany za jednego z ważniejszych kontynuatorów myśli zapoczątkowanej przez Carla Mengera. Bawerk reprezentował pogląd, w którym stopa procentowa jest oparta na preferencjach czasowych ludzi. A czym w skrócie są preferencje czasowe?

Krótko o preferencji czasowej

Jest to stosunek teraźniejszej satysfakcji u ludzi w stosunku do przyszłej satysfakcji, a gdy idzie o to samo dobro i tą samą satysfakcję można powiedzieć, że jest to stosunek chęci posiadania teraźniejszego dobra w stosunku do przyszłego dobra[1]. Oczywiście w uproszczeniu można też powiedzieć, że jest to stosunek konsumpcji do oszczędności. Z preferencją czasową związana jest więc dolegliwość czekania. Każdy człowiek porównuje jaką dla niego będzie miała wartość zaoszczędzonych dóbr konsumpcyjnych w przyszłości, jeśli postanowi wstrzymać się od teraźniejszej konsumpcji[2]. Przy zasadzie ceteris paribus, jeśli oszczędności się zwiększają, to preferencja czasowa maleje. Nie regulowana przez państwo nie osiągnie ani nie spadnie poniżej zera, ponieważ nie da się całkowicie przestać konsumować. Ale przejdę z powrotem do koncepcji Bawerka, gdyż nie preferencja czasowa jest celem artykułu.

Roczne okręgi koncentryczne

Dla Bawerka "kapitał jest niczym innym, jak kompleksem dóbr pośrednich, które pojawiają się na różnych poziomach okrężnej podróży". Spostrzeżenie Mengera, że dobra kapitałowe znajdują się w różnej odległości od konsumpcji, przedstawił na własnym "modelu" rocznych okręgów koncentrycznych[3]:

Według tego modelu wiele produktów pośrednich odbywa różna drogę okrężną. Jedne dłuższą, inne krótszą. Każdy okrąg reprezentuje jeden rok a twierdzenie zgadza się z tym, że kapitał nie jest jednorodny. Jedne dobra są dopiero na początku drogi a inne już kończą swój bieg w okresie produkcji. Pokazuje to, że czas odgrywa dużą rolę w postrzeganiu zjawisk ekonomicznych. Dobra będące już na rynku można nabyć w każdym momencie, ale czas potrzebny na wyprodukowanie dobra od momentu wydobycia surowców do sprzedaży finalnego dobra konsumentom z punktu widzenia analizy ekonomicznej jest ważny. Natomiast przedsiębiorcy czy konsumenci nie zwracają uwagi, jak przebiegał proces produkcji dobra. A co za tym idzie, ekonomia nie może zajmować się analizą wyłącznie z punktu widzenia ekonomisty lub wyłącznie przedsiębiorcy.

Metody okrężne na przykładach

Proces kapitalistyczny, który powodował rozwój, Bawerk wytłumaczył zasadą metod okrężnych[4]. Metoda ta towarzyszy nam odkąd zaczęliśmy wytwarzać jakiekolwiek dobra. Przywołam tutaj prosty przykład dotyczący Robinsona Cruzoe. Jeśli chce on wydostać się z wyspy musi zbudować łódź. Aby ją zbudować może to zrobić na dwa sposoby, albo ręcznie albo wytworzyć pomocne mu narzędzia. Metoda okrężna spowoduje wydłużenie etapów budowy łodzi o wytworzenie narzędzi, przykładowo siekiery do ścięcia potrzebnych drzew i ewentualnie jakiś ostrych narzędzi do innych zastosowań przy budowie. Jest to bardziej okrężna metoda i w ten sposób poświęcając czas na zorganizowanie narzędzi, Cruzoe może szybciej i efektywniej zbudować zamierzoną łódź.

Innym przykładem niech będzie przemysł samochodowy. Na początku auta były proste i mało skomplikowane (w porównaniu z dzisiejszymi czasami). Potem zaczęto z czasem je ulepszać stosując metody okrężne poprzez dodawanie nowych części. Zastosowanie powiedzmy wyświetlacza elektronicznego na desce rozdzielczej spowodowało, że trzeba było wytworzyć nowy produkt, bardziej zaawansowany technologicznie. W ten sposób coraz więcej zaczęto wykorzystywać części przy produkcji lub zastępować stare przestarzałe czy mało wydajne elementy. Wygodne fotele, klimatyzacja, komputer pokładowy, wyciszanie wnętrza czy też prace poprawiające stabilność jazdy i komfort prowadzenia. Wszystko wymagało nowych nakładów pracy na przestrzeni lat. Metody produkcji stawały się (i nadal się stają) coraz bardziej okrężne.

Takich przykładów można podawać ogromną liczbę (dawne domy drewniane a dzisiejsze murowane, wydobywanie surowców). Można zauważyć też, że produkcja pewnych rzeczy musi się skończyć, aby dać szansę na wytwarzanie nowych. Jest to naturalny proces również warunkujący postęp. Gdyby chronić przed upadkiem wszystkie coraz mniej rentowne zakłady (czy też jakieś przemysły), kosztem nowych wydajniejszych i lepszych jakościowo / technologicznie, to można skutecznie zatrzymać proces rozwoju technologicznego gospodarki.

Na koniec dodam, że austriacka rola czasu w procesie produkcji miała pewien wpływ na szkołę szwedzką, jak i kierunek formowanych przez jej niektórych przedstawicieli (Knut Wicksell).

Średni okres produkcji?

Bawerk próbował również określić ile trwa średni okres produkcji. Nie chcę tutaj przedstawiać, czy było to dobre czy złe zamierzenie. Jedynie napiszę, że koncepcja spotkała się z wieloma krytycznymi wypowiedziami, ze strony innych szkół w ekonomii jak i samych austriaków. Aby spróbować dojść do odpowiedzi na postawione twierdzenie, należałoby odrzucić zasadę, że wartości są subiektywne a kapitał musiałby zostać ujednolicony[5], tak jak w dzisiejszej koncepcji neoklasycznej.

----------
[1]Rothbard Murray: Ekonomia wolnego rynku, tom 1; str. 127-128.
[2]Ibidem; str. 175.
[3]Skousen Mark: Struktura produkcji; str. 63-64.
[4]Ibidem; str. 65.
[5]Ibidem; str. 66.

środa, 15 stycznia 2014

Ilościowa teoria pieniądza oraz teza o neutralności pieniądza

Obok ilościowej teorii pieniądza chciałbym zaprezentować również tezę o neutralności pieniądza. Wiem, że długie artykuły bywają nie raz nużące, więc tym razem postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym. W tym artykule napiszę więc również trochę wydarzeń z życia samego Fishera, aby wyciągnąć pewny morał. Ale póki co na wstępie zacznę od ukazania podstawy tej teorii.

Ilościowa teoria pieniądza

Teoria ta została skonstruowana przez Irvinga Fishera. Dziś stosują ją często neoklasycy i monetaryści. Natomiast cofając się w dawniejsze czasy, wielu ekonomistów klasycznych uważało, że skutkiem podwojenia podaży pieniądza będzie mniej więcej podobny wzrost cen. Fisher wzorując się na tej zależności, skonstruował równanie matematyczne. Ukazuje ono, że zmiana ilości pieniądza (M) jest powiązana ze zmianą poziomu cen (P). Natomiast szybkość obiegu pieniądza (V) jest względnie stała w czasie a realny produkt krajowy brutto (Y) bliski pełnego zatrudnienia. W innym ujęciu szybkość pieniądza (V) jak i realny PKB (Y) w krótkim okresie są mało zmienne.



Równanie wygląda następująco: M*V=P*Y

Ilość pieniądza * szybkość obiegu pieniądza = poziom cen * realny PKB

Jednak jak dokładniej liczy się samą szybkość obiegu pieniądza? Jest to po prostu średnia liczba transakcji w danym okresie przy użyciu jednej jednostki pieniądza[1]. Bądź upraszczając ile razy średnio w ciągu roku jest wydana jednostka pieniądza.

Wnioski Fishera:
-w długim okresie przy pełnym zatrudnieniu gospodarka dąży do równowagi
-jeśli podaż pieniądza (wzrost ilości pieniądza) będzie szybsza od rozwoju gospodarki (czy wzrostu PKB), ceny wzrosną proporcjonalnie do wyższej ilości pieniądza

M (ilość pieniądza) oraz P (poziom cen) zmieniają się wprost proporcjonalnie, jeśli V i Q są względnie stałe.

Zasada neutralności pieniądza

Ponieważ ilościowa teoria pieniądza jet oparta o zasadę neutralności pieniądza, również i jej nie mogło zabraknąć w tym artykule. Początki pod tą tezę położył David Hume. Niemniej, neutralność pieniądza jest konceptem abstrakcyjnym, który może ukazać pewne właściwości pieniądza. Zasada ta opiera się na trzech założenia[2]:
  • równomierności przyrostów podaży pieniądza (efekt helikoptera);
  • pełnej informacji;
  • pełnej informacji, która się "cofa w czasie".
Równomierność przyrostów - zakłada, że wszyscy ludzie, wszystkie przedsiębiorstwa, a więc każde saldo musi zostać podwojone, w każdym miejscu państwa, we wszystkich sektorach. Milton Friedman przedstawił tą zasadę za pomocą helikoptera, który przyleciałby nad państwo i zrzucił tyle pieniędzy, aby każdy miał jednakowy przyrost zasobów gotówkowych w stosunku do czasu sprzed przylotu helikoptera. Nie będę filozofował na ten temat, więc każdemu pozostawiam pod własną rozwagę. Pełna informacja mówi o tym, że każdy musi być dobrze poinformowany o tym zabiegu. Natomiast w trzeciej zasadzie pełna informacja musi być znana już jakiś czas wcześniej, aby kontrakty długoterminowe nie doprowadziły do zmiany realnych różnic między niektórymi ludźmi (gdyż zasada neutralności zakłada właśnie, że w długim okresie pieniądz jest z definicji neutralny).

Jednakże, żadne z tych założeń nie jest możliwe do zrealizowania w rzeczywistym świecie. A co z tego analogicznie wynika - neutralność pieniądza. A więc tak naprawdę[3]:
  • pieniądze otrzymują nieliczni (pieniądze nie są równo rozdzielane);
  • ludzie nie mają dostępu do pełnej informacji;
  • istnieją przeszłe kontrakty, których nie sposób idealnie renegocjować.
Dzięki Machajowi można sobie przypomnieć, że pierwszą zasadą zajmuje się szkoła austriacka, drugą - neoklasyczna, a trzecią neokeynesiści[4].

Say a szybkość pieniądza

Jean Baptiste-Say w swoim Traktacie o ekonomii politycznej również przedstawił szybkość obiegu pieniądza. Według niego w produkcji kapitał zajęty krócej płaci mniej procentów, tak więc korzystne jest, jeśli transakcje dokonywane w produkcji były jak najszybsze. Ale tutaj autorowi chodziło o to, żeby produkt był przetworzony na produkt finalny w jak najszybszy możliwy sposób (najkrótszym etapem), ponieważ przy ciągłym kupowaniu i sprzedawaniu materiałów potrzebnych na stworzenie danego dobra, spowodowałoby to zwiększenie wydatków, zamiast je zaoszczędzić. Przykładami podawanymi przez Saya jako opóźnienie obiegu są wszelkiego rodzaju przeszkody a nie brak zachęty takie jak: wojny, zatrzymywanie środków transportu, niebezpieczeństwa i trudności komunikacji[5].

Co na to przedstawiciele szkoły austriackiej?

Szkoła austriacka wypracowała własne postrzeganie pieniądza. Przedstawię parę przykładów trzech przedstawicieli. Murray Rothbard często zwracał uwagę, że nie zawsze można utożsamiać wartości pieniężnej z fizyczną produktu czy psychiczną ludzi. Bowiem jeśli Kowalski chce kupić gazetę od Nowaka za złotówkę, to tak naprawdę gazeta dla kupującego ma większą wartość od pieniędzy, które ona kosztuje. Również dla sprzedawcy wartość pieniądza nie jest tożsama z gazetą. Dla niego złotówka jest więcej warta niż gazeta[6]. W ten właśnie sposób dochodzi do transakcji. Po rozbicie na czynniki pierwsze wzoru Fishera przez Rothbarda polecam udać się na stronę Instytutu Misesa.

Innym poglądem przedstawianym przez Rothbarda jest sam fakt, że pieniądz tak naprawdę nie krąży, ale jest towarem, który ułatwia nam wymianę dóbr i usług między sobą. W danym czasie pieniądz musi znajdować się w czyimś posiadaniu. Każdy człowiek wymienia w innym czasie i na inne dobra swoje pieniądze[7]. Więc można by dopowiedzieć, że szybkość pieniądza jest uogólnieniem, które także nie uwzględnia różnicy w etapach produkcji czy też sektorach gospodarczych. Każdy wydaje pieniądze w zależności od swoich preferencji i w zależności od potrzeby.

Ciekawej analizy udziela również Mark Skousen. Równanie Fishera (M*V=P*Y) uznał za opis tożsamości księgowej, gdzie po lewej stronie są transfery pieniądza, a po prawej transfer dóbr. Oznacza to, że przy każdej wymianie wartość dóbr musi się równać ilości pieniądza, który zmienił ręce. Następnie przedstawił prosty przykład. Jeśli (po lewej stronie równania) podaż pieniądza w jakimś kraju wynosi 200 mld jednostek i przechodząc z ręki do ręki średnio 5 razy w ciągu roku, całkowita ilość wydatków w gospodarce będzie wynosić mniej więcej 1 bilion jednostek. Natomiast po prawej stronie równania znajduje się obliczenie w którym dodając do siebie wszystkie dobra i usługi, które zostały kupione przez nabywców (P*Y jest oczywiście innym zapisem tego samego działania), otrzymamy również podobny wynik, czyli 1 bilion jednostek. W takim razie równanie wymiany nie jest teorią. A tak naprawdę jest tautologią[8].

Natomiast Ludwig von Mises zauważył, że Fisher przy patrzeniu na stabilność gospodarki, skupił się na złej części równania - P, czyli poziomie cen towarów i usług. Według Misesa P nie jest kluczowym wskaźnikiem wahań gospodarczych. Ważnym czynnikiem powinno być natomiast M - czyli podaż pieniądza i związana z nim polityka monetarna. Gdyż im wyższy wzrost podaży, tym większe zakłócenia wpływają na strukturalne stany braku równowagi. Wielkość podaż pieniądza ma wpływ nie tylko na ceny (P), ale również na prędkość (V) i ilość produkowanych dóbr i usług (Q). Mises przyznał, że wzrost podaży pieniądza wpływa na redukcję siły nabywczej pieniądza, ale nigdy nie da się tego przewidzieć o ile dokładniej to nastąpi[9].

Co ciekawe, ilościową teorię pieniądza poddał krytyce również Keynes, ale o tym krótko w dalszej części.

Podsumowując w paru zdaniach...

Gdyby tak przyjąć, że faktycznie pieniądz byłby neutralny, to nie występowałyby cykle koniunkturalne. Można wiązać pewną tezę, że proporcjonalna podaż pieniądza w stosunku do rozwoju gospodarczego nie wpłynie ani na podwyżkę ani na obniżkę cen dóbr. Jednak równy wzrost poziomu cen nie jest wykonalny. Tym bardziej, nawet wzrost podaży pieniądza może w ogóle nie wywołać inflacji, w zależności jakie są preferencje ludzi w państwie (czy nowe pieniądze zaoszczędzą, czy wydadzą, a jak wydadzą to na co). Natomiast jeśli założymy, że inflacja wystąpi, inne produkty bardziej zareagują a inne mniej. Tak samo będzie z sektorami w gospodarce. A więc wzór Fishera nie ukazuje więc wszystkich niuansów pokazujących skutki takiego działania. Nie pokaże dokładnie przeciwnych zasad neutralności pieniądza. Nie przeczę stosowaniu wzorów, ale trzeba uwzględnić, że trzeba je poprawnie zinterpretować (jeśli są poprawnie skonstruowane).

Irving Fisher z morałem

Chciałbym przedstawić pewien etap z życia Irvinga Fishera, z którego można będzie wyciągnąć pewien morał na przyszłość. Zacznę od momentu życia, w którym Irving Fisher dorobił się dużych pieniędzy. Lubił on bowiem gadżety i zawsze chciał coś wynaleźć co pozwoliłoby mu zostać milionerem. Los się do niego uśmiechnął, gdyż w 1910 roku wymyślając rolodex (na zdjęciu po lewej), został w 1925 roku milionerem sprzedając własną spółkę korporacji Remington Rand. Po tych wydarzeniach zajął się prognozowaniem rynku. Dzięki swojej wypracowanej pozycji, nowojorskie gazety często zamieszczały jego opinie na tematy rynkowe i gospodarcze. W latach 20 w USA boom na giełdzie był przez Fishera traktowany jako era "wiecznej pomyślności", a nowo powołany FED uważał za instytucję, która będzie w stanie przeciwdziałać jakimkolwiek kryzysom. Oprócz posiadanych akcji wcześniej wspomnianego Remington Rand inwestował w akcje mniejszych spółek, przewidując wzrost ich wartości. W szczytowym okresie wartość posiadanych przez Fishera akcji wynosiła około 10 mln. dolarów.

Jesienią w 1929 roku Fisher wdał się w publiczny spór między Rogerem Babsonem, dotyczącym dalszej sytuacji na rynku. Ten pierwszy oświadczał gazetom we wrześniu, że "na giełdzie może nastąpić niewielka recesja, ale o jakimkolwiek krachu nie ma mowy". Natomiast Babson ostrzegł, że "krach jest tuż za rogiem". W następnym miesiącu - 16 października 1929 roku Fisher wygłosił swoją nieśmiertelną przepowiednię: "Jak się wydaje, ceny akcji na trwałe osiągnęły wysoki punkt oparcia".

Przepowiednia Babsona jak wiadomo okazała się trafna. Pod koniec roku indeks Dow Jones Industrial Average, który zawierał 30 akcji największych amerykańskich spółek giełdowych spadł do poziomu 200 punktów w stosunku do 381 punktów z okresu szczytu. Co się okazało, Fisher po tych wydarzeniach (które były dopiero początkiem najgorszego), nie zmienił zdania. W połowie grudnia wydał książkę: "Krach na giełdzie - i potem", w której nie dopuszczał myśli, że mógł się mylić: "Stwierdziłem we wrześniu, jeszcze przed paniką, że rynek osiągnął swój szczyt, co w istocie nastąpiło. Wyraziłem także opinię, że recesja, która nastąpi, nie będzie miała natury krachu, w czym się myliłem. Prognozowałem wreszcie, że nowy punkt oparcia cen akcji przetrwa recesję, w czym miałem rację". Następnie dodał iż: "Perspektywy na najbliższą przyszłość wyglądają jasno".

Irving Fisher sądził, że prezydent Hoover powstrzyma kryzys, co okazało się błędem. Akcje Dow Industrial spadły o następne 200 punkt do poziomu 40. Wartość portfela akcji Fishera stała się niemal bezwartościowa. Ciężko mu było uwierzyć, że się mylił na temat krachu. Gdy rynek po kilku latach znów zaczął iść w górę, tym razem Fisher już nie odzyskał straconych funduszy. Po krachu już nigdy nie stanął na nogi i musiał do końca życia zmagać się z dużymi długami. Będąc już na emeryturze i nie mogąc spłacić rat hipotecznych za swój dom, uniwersytet w Yale odkupił go od niego i wynajął mu dożywotnio. Po śmierci ukochanej żony Margie w 1940 roku spędził długie miesiące w podróży, żyjąc na walizkach. Bezskutecznie próbował zarobić z powrotem stracone pieniądze, przechodząc przez różne historie. Niestety w 1947 roku przegrał walkę z rakiem[10].

Krótkowzroczne postrzeganie ekonomii?

Na przyczynę złego obrotu spraw można wskazywać dwa powody. Zaślepienie fortuną oraz błędna interpretacja funkcjonowania pieniądza w gospodarce, która stała się powodem, że w połowie lat 20 Fisher uznał problem związany z cyklami koniunkturalnymi za rozwiązane[11]. Przy analizach tempa wzrostu podaży nie zwracał uwagi, kto pierwszy otrzymuje pieniądze, przy czym również ignorował różne zmiany w poszczególnych sektorach gospodarki. Błędem okazało się również nieuwzględnienie zachowania jednostek na różne sposoby prowadzenia polityki monetarnej.

Teoria ilościowa Fishera nie pozwoliła mu przewidzieć nadchodzącego kryzysu. Nawet sam Keynes zarzucił Fisherowi błąd w jego tezie o zakończeniu problemów z cyklami koniunkturalnymi. Krytykując wypowiedział takie oto słowa: "Ekonomiści wyznaczyli sobie zbyt łatwy i zbyt nieużyteczny cel, jeśli jedną rzeczą, jaką są nam w stanie powiedzieć na temat sztormu, jest to, że kiedy burza przejdzie, ocean będzie znowu plaski"[12].

----------
[1]http://mises.pl/blog/2004/12/06/175/
[2]http://mises.pl/blog/2012/02/05/machaj-system-pieniezny-i-stabilnosc-makroekonomiczna/
[3]Ibidem
[4]Ibidem
[5]Say Jean-Baptiste: Traktat o ekonomii politycznej; str.222-226.
[6]http://mises.pl/blog/2004/12/06/175/
[7]Rothbard Murray: Co rząd zrobił z naszym pieniądzem; str.12-13.
[8]Skousen Mark: Narodziny współczesnej ekonomii; str.382.
[9]Ibidem; str.382-383.
[10]Ibidem; str.373-379
[11]Ibidem; str.383
[12]Ibidem; str.380-385

wtorek, 7 stycznia 2014

Gospodarka działająca jednostajnie (GDJ)

Jednym z uproszczeń, które pozwala na analizę procesów i działań w ciągle zmieniającej się gospodarce jest koncept gospodarki działającej jednostajnie (GDJ). Według autora książki Ekonomia wolnego rynku, tom 2, GDJ przedstawia nam stan, w którym "skale wartości, koncepcje technologiczne i dostępne ilości surowców nie ulegają zmianie". Jeśli zmienne dotyczące produkcji, cen czy ludności pozostawałyby stałe, wszystkie czynności powtarzałyby się cyklicznie tym samym wzorem, co prowadziłoby do równowagi końcowej. Mimo, że jest to nierealistyczne założenie, pomaga nam na wyciąganie wniosków z sytuacji, jakie dzieją się w gospodarce. Model GDJ oprócz stałości zmiennych w gospodarce nie zakłada żadnych innych zmiennych, które muszą być spełnione[1].

Według mnie GDJ można porównać do znanej nam zasady ceteris paribus, która mówi, że przy zmianie analizowanego czynnika, reszta pozostaje bez zmian. Jednak sądzę, że oba koncepty wnoszą wartość w analizę ekonomiczną i nie będę ich dalej porównywał. GDJ jest uproszczeniem dotyczącym pewnego stanu gospodarki ze wspomnianym nierealistycznym założeniem o niezmienności wszelkich czynników w czasie (poza tym, który podlega naszemu badawczemu zainteresowaniu). Jest to ważna uwaga z tego względu, że w gospodarce jest tyle czynników, mających wpływ na zmiany, że ekonomista (szczególnie rozwijający umiejętności analityczne i zgłębiający zasady ekonomii), nie jest tego w stanie wszystkiego na raz zauważyć. Jedynie dzięki założeniu o niezmienności działań jesteśmy w stanie dociekać pewnych reguł ekonomicznych, którymi rządzi się gospodarka. GDJ po prostu odzwierciedla pewien stan, który dzięki jednostajnemu działaniu kieruje się ku równowadze. Dzięki temu, można dokładniej dociekać między innymi, jakie to siły są odpowiedzialne za sformułowaną przez Adama Smitha metaforę niewidzialnej ręki rynku.

Stan równowagi jednak nigdy nie zostaje osiągnięty jak i nigdy go nie będzie. Z tego względu jak każde założenie tak i GDJ ma pewien minus. Jeśli zostanie on źle zrozumiany, może okazać się przyczyną do powstania błędnych koncepcji, z którymi musi się borykać również szkoła austriacka. Jednym z takich problemów jest ciekawa interpretacja zwolenników interwencjonizmu, dotycząca błędów rynku, szczególnie tycząca się interpretacji modelu konkurencji doskonałej. Ale o nim za chwilę. Przy stosowaniu modelu GDJ trzeba pamiętać o jego nierealistycznym założeniu stałości zmiennych. Model ten nie może prowadzić do konkluzji wynikających z samej kwestii niezmienności, lecz powinien opierać się na wyciągnięcia wniosków z poszczególnych mechanizmów działań rynkowych. Zdaniem Murray'a Rothbarda, GDJ "przedstawia wiecznie zmieniający się cel działań rynkowych"[2]. Natomiast Ludwig von Mises, GDJ ujmuje jako "fikcyjny koncept, który nigdy nie zrealizuje się w procesie rynkowym, ale który mimo tego jest niezbędny do analizy funkcji przedsiębiorcy we współczesnym świecie"[3].

Przykładowym błędem przy analizie jest wzięcie ostatecznych rezultatów wynikających z zasady działania GDJ (jakimi są przykładowo zyski i straty na poziomie 0) i budowania od nich założeń ekonomicznych, zamiast zająć się analizą rynku i ludzkiemu działaniu na nim, mających określone miejsce w GDJ. Nie można traktować równowagi rynkowej jako wyidealizowanego stanu rzeczy, który nigdy nie zaistnieje, szczególnie do wysnuwania kolejnych teorii.


Model konkurencji doskonałej

Chciałbym porównać koncepcję GDJ z modelem konkurencji doskonałej. Bowiem właśnie w nim większość założeń o ile nie wszystkie są wyidealizowaniem sytuacji. W modelu konkurencji doskonałej, aby wystąpił ustabilizowany rozwój i sprawiedliwa dystrybucja [cokolwiek kryje się pod słowem "sprawiedliwa"] muszą zaistnieć następujące warunki[4]:
  • Konkurencja jest doskonała dzięki wolności ekonomicznej, równości szans oraz zachowaniu zasady fair play przez uczestników rynku;
  • Preferencje są korzystne nie tylko indywidualnie, lecz również społecznie, przy zachowaniu wolności i suwerenności konsumenta;
  • Decyzje konsumentów i producentów są podejmowane na podstawie informacji, które w pełni, jednakowo i bezpłatnie są przekazywane z rynku oraz z innych źródeł
  • Koszty i przychody są w pełni zinternalizowane, tak że transakcje nie generują efektów zewnętrznych
  • Pieniądz stale znajduje się w obiegu na którymś z rynków i służy do podtrzymywania realnych procesów gospodarczych [polecam mój artykuł o strukturze produkcji];
  • W krótkim okresie występuje zjawisko malejącego produktu marginalnego, w długim zaś - zjawisko nierosnących korzyści skali, zatem koszty marginalne i przeciętne rosną;
  • Nie występują zjawiska losowe zakłócające naturalny porządek mechanizmu konkurencji doskonałej.
Według mnie takie wyidealizowane założenia nie mają sensu z punktu widzenia rozważań ekonomicznych. Po co nam budować wiedzę na czymś, co nigdy nie nastąpi w gospodarce? Odpowiedzią często słyszy się, że jest to bardzo ważne, aby potrafić samemu budować własne założenia, umieć dostrzegać pewne zjawiska w ekonomii, czy je przewidywać. Szczególnie jest to widoczne, gdy przy modelowaniu niektórych zjawisk zaczyna wchodzić matematyka i ekonometria.


W zależności na to jak patrzymy na równowagę rynkową, można wysnuć na pewno różne poglądy. Ja przedstawię dwa. Pierwszy dotyczy wspomnianych błędów rynku, które przeszkadzają w osiągnięciu równowagi rynkowej i jest związany z wyciągniętym wnioskiem, neoklasycznego modelu konkurencji doskonałej. Czyli regulacji tych dziedzin, które nie spełniają wyidealizowanych założeń koncepcji konkurencji doskonałej. Doszukiwanie się niedoskonałości w działaniu rynku i wprowadzanie regulacji czy nawet przejmowanie produkcji jest argumentem całkowicie niedorzecznym. Tym założeniem można równie dobrze całkowicie przejść do gospodarki centralnie planowanej. Kolejnym sposobem patrzenia na równowagę rynkową, jest pogląd bardziej liberalny. A mianowicie osiągnięcie równowagi rynkowej samo w sobie nie jest etycznie lepsze od samego mechanizmu dążącego do osiągnięcia równowagi z tego względu, że ludzkie potrzeby nigdy nie zostaną zaspokojone[5].

Tak więc idealizowanie zasad modelu konkurencji doskonałej, przy których kolejne teorie mają odniesienie do sytuacji gospodarczej często powoduje złe zrozumienie zasad rynkowych. Opisywanie obszernych zasad z końcowym dopiskiem: "ale przy wystąpieniu konkurencji doskonałej" bywa często zgubne i wprowadza w błędy często kolejnych pokoleń ekonomistów. Chociaż jest to raczej wina podejścia i umiejętności.

-----
[1]Rothbard M.: Ekonomia wolnego rynku, tom2; str.10-11.
[2]Ibidem; str.18.
[3]http://mises.pl/blog/2013/04/22/salerno-pojecie-koordynacji-w-makroekonomii-austriackiej/
[4]Klimczak B.: Mikroekonomia; str.338.
[5]Rothbard M.: Ekonomia...; str.12.